Temat ostatnio modny, a i zbrojenia na imprezy wymagają takowego sprzętu. Załogi bardziej doświadczone zanim podjadą do pieczątki szukają możliwości podpięcia wincha czyli wyciągarki. Nie zawsze jest drzewo w zasięgu liny albo pod odpowiednim kątem. Można oczywiście wozić kilometry stalówki czy innych taśm, ale prostszym rozwiązaniem jest właśnie kotwica lub inny wytwór naszej wyobraźni pozwalający zaczepić linę o nic. Łatwiej jest coś wymyślić niż przedłużać sznurki o np. 300 m - bo tam na środku podmokłej łączki w oddali rośnie drzewko wątłej budowy.
Do testów użyliśmy kotwicy wyprodukowanej przez Traska, która jest bardzo podobna do produktów oferowanych przez firmę Taubenreuther. Różnicy w jakości nie stwierdziliśmy, a więc z powodzeniem można polecić produkt naszego kolegi. Cena jest o wiele przystępniejsza niż zachodnia produkcja.
Testowaliśmy ów produkt na dwóch ciężkich samochodach: Toyota Land Cruiser oraz Ford Explorer. Oba samochody ważą ponad dwie tony i dobrze zaczepiona kotwica z powodzeniem pozwalała się przeciągnąć przez torfowe bagno. Warunkiem dobrego zaczepienia jest w miarę twarde podłoże. W torfie czy sypkim piasku niestety zaczynamy bawić się w rolników orzących pola uprawne. W późniejszym okresie byliśmy świadkami kilku kolejnych akcji z kotwicą i muszę przyznać, że „robi” – czyli działa. Zrobiona jest z porządnych materiałów, spawy są bardzo dobrej jakości. Kluczowe elementy wycięto z grubej blachy za pomącą lasera lub plazmy. Całość jest ocynkowana i skręcona na dobre ocynkowane śruby jakościowe z nakrętkami samokontrującymi.
Spostrzeżenia:
- zabiera dużo cennego miejsca w samochodzie. W stanie złożonym ma długość 123 cm i szerokość w najszerszym punkcie 22 cm. Zawsze można ją przymocować na dachu lub gdzieś w kabinie. Przymocowanie jest dosyć istotnym elementem. W przypadku wywrotki kawał mela stanowi spore zagrożenie mogące się znaleźć na naszej głowie. Najbardziej nieporęczny jest sam szpadel kotwicy (33 x 61 cm i grubość 6 cm). Po przewierceniu go w dwóch miejscach jesteśmy go w stanie przykręcić do nadwozia. Wada dużego gabarytu znika w przypadku potrzeby użycia takiego urządzenia. Coś za coś.
- Kotwicę ciężko jest obsługiwać jednej osobie. Po rozłożeniu stanowi spory element mało stabilny na twardym podłożu. Można to obejść wykonując kilka wstępnych prac ziemnych. Przy podłączeniu wyciągarki kotwica ma tendencję do przewracania się oraz do wychodzenia z podłoża. Problem ten jest całkowicie rozwiązywalny przy obsłudze dwóch osób. Chyba, że mamy odpowiednią długość kabla od pilota wyciągarki lub jej zdalne sterowanie. Czasami trzeba podjąć kilka prób wbicia kotwicy zanim odpowiednio się zaczepi. Nie należy się poddawać. Jak widać na poniższym zdjęciu sam producent opracował figurę pomagającą utrzymać kotwicę we właściwym położeniu.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
- Nowy produkt może sprawić troszeczkę problemu z rozłożeniem. Wystarczy poluzować śruby montażowe i wszystko jest O.K. Z czasem elementy się docierają i jest wszystko w porządku.
Usprawnienia, które warto samemu wykonać w Traskowej kotwicy:
Właściwie jest ich niewiele, a tak naprawdę dopatrzyliśmy się jednego. W przypadku nieplanowanego rozłączenia stelaża od szpadla kotwicy wbitego głęboko w ziemię możemy mieć problem z jego wyciągnięciem. O ile stelaż jest ciągnięty przez np. wyciągarkę i wystaje ponad powierzchnię ziemi to szpadel może tam zostać na wieki.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Wystarczy przewiercić otwór w szpadlu i połączyć go stalową linką ze stelażem. Bardziej wymagający mogą zamontować dodatkową śrubę mocującą szpadel do stelaża. Ostatnio widziałem takie usprawnienia u Traska, a więc należy się spodziewać nowego modelu. Podczas testów okazało się również, że przydatnym by była możliwość ustawiania kąta szpadla. Nowe kotwice już to posiadają.
Gdzie kupić:
Oczywiście u Traska – Tomka Traskiewicza www.Trasek.pl oraz u nas na ul. Szeligowskiej (strony nie podaję ponieważ skoro to czytasz to ją znasz). Cena jest ta sama 500 PLN netto, więc jeśli się komuś nie chce jechać do Gdańska zapraszamy.
Inne sposoby wyciągania wyciągarką o nic:
Nie każdy po przeczytaniu tego artykułu popędzi do sklepu po nową zabawkę. Można też w inny sposób sobie poradzić w terenie lub zbudować własną kotwicę. Popularne są w środowisku off-roadowym rury hydrauliczne oraz zaostrzone kątowniki. Warto mieć na pokładzie co najmniej trzy rury lub kątowniki. Długości według uznania i możliwości transportowych. Rury i kątowniki najlepiej takie aby się nie ugięły pod wpływem przyłożenia do nich siły wyciągarki. Można z powodzeniem zastosować drewniane drągi zaostrzone na końcu. Należy je wbić w podłoże pod kątem ( w jednej linii) i połączyć linką tak aby lina podłączona do pierwszego z kątowników lub rur nie wyjęła go z ziemi. Linę od wyciągarki mocujemy na dole pierwszego kołka. Linę łączącą prowadzimy z dołu pierwszego słupka do góry następnego itd.
Działa to tak samo jak w przypadku podłączenia liny do kilku małych drzewek. Jedno małe drzewko zostało by wyciągnięte zaś kilka utrzyma samochód. Drzewka maja system korzeni, a nasze rury i linki – to taki system korzeni odwrócony do góry i nad ziemią. Warto na końcu tych metalowych elementów wspawać jakieś oczka żeby lina nie opadała w dół i żeby było za co chwycić. Ważne jest aby mieć w samochodzie sprzęt do wbicia urządzenia w glebę. Niektórzy gwintują rury po to aby je łączyć co daje głębszą penetrację ziemi czy torfu (mocniejsze zaczepienie). Chyba zaczerpnęli to z szybów wiertniczych. Takie długie konstrukcje pozostawione w ziemi mogą być niebezpieczne dla innych uczestników zabawy.
Jeżeli nie mamy wspomnianych wcześniej sprzętów zostają prace ziemne z naszym własnym lub kolegi kołem zapasowym. Należy wykopać dół odpowiednio dopasowany do przedmiotu, który tam chcemy wrzucić (oczywiście może to być też trap, drewniany bal czy inny przedmiot zapewniający nam wyjście z sytuacji). Następnie podłączamy linę w jego centralnym punkcie i ciągniemy się dalej. W takim przypadku warto jest posiadać łopatę ponieważ kopanie spodeczkiem od herbaty lub kluczem do kół może nam zająć zbyt wiele czasu. Pamiętajcie, że musi to być przedmiot w miarę mocny, który nie przebije warstwy ziemi tylko się o nią zaprze.
W jednej z mądrych książek wyczytałem, że koledzy z Anglii stosują również świder do ziemi długości 120 cm lub elementy maszyn rolniczych do bronowania. Czasem niewielki punkt zaczepienia może nam pomóc. Wystarczy np. większy kamień czy wystający z ziemi grubszy korzeń. Zanim podłączycie się do słupa wysokiego napięcia (tego nie radzę) mocno się zastanówcie jakie mogą być skutki przebicia prądu lub przewrócenia tego słupa. Tak naprawdę dużo zależy od naszej wyobraźni i rzeczy zapakowanych na samochodzie lub znajdujących się w najbliższym otoczeniu. Naszą wyobraźnie musi również poruszyć „szambo” w jakim się znaleźliśmy i jakie są szanse jazdy dalej na wprost. Ciężko jest np. zamocować kotwicę czy wykopać dół w błocie o konsystencji płynnej chyba , że lubimy „syzyfowe prace”.